uporałam się z ledami
w końcu!! najgorsza praca za mną. wczoraj udało mi się wyczyścić wszystkie korytka na ledy. znów posługiwałam się moją biegłą znajomością łaciny ale nie dało się bez tego... no na sam koniec zostały mi najbardziej (o czym nie wiedziałam) zapitolone korytka. panowie przesadzili - szpachlą, którą wydobyłam, można by cały dom wygładzić. ehhh. ręce bolą, nogi, od biegania po drabinie góra dół, dół góra też bolą. ale pocieszający jest fakt, że więcej takich prac, póki co, nie będzie. wszystko "odszpachlowałam", umyłam, ledy wkleiłam, teraz zostało tylko zamontowanie takich plastikowych zaślepek - to już kosmetyczna praca i finito. efekty poniżej, niestety jakość nie teges bo robione telefonem. ale ogólnie widać o co kaman :)
kuchnia
led w parapecie. to jedyna rzecz, w której nie musiałam czyścić. bardzo fajnie oświetla miejsce w którym będzie zlew jak również, subtelnie, całą kuchnię
sypialnia
na zdjęciu korytarz - w sumie są cztery halogenki ale jeden skitrał się za winklem :)
p.s. nawiedził nas też pan, który dokonał pomiarów pod drzwi. chłopinę ściągnełam o 21 do domku :) nie chciał za bardzo przyjechać bo miał ciężki dzień ale, że do domu miał po drodze to dał się namówić :) przynajmniej dzisiaj nie musiał do mnie jechać. drzwi zamówione. montaż planowany na 16 kwietnia. zobaczymy jak to wyjdzie.